20 stycznia bieżącego roku wybrałam się do radomskiego Teatru Powszechnego im. Jana Kochanowskiego na ,,Ślub" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego na podstawie dramatu Witolda Gombrowicza pod tym samym tytułem. Wystąpili m.in. Łukasz Stawowczyk (Henryk), Karol Puciaty (Władzio), Piotr Kondrat (Ignacy), Jarosław Rabenda (Pijak).
Spektakl nie jest łatwy do opisania. To, co dzieje się na scenie, jest snem Henryka, głównego bohatera, który w rzeczywistości znajduje się na froncie w północnej Francji. Młodzieniec spotyka swojego przyjaciela Władzia, rodziców, Pijaka, Biskupa i Manię, z którą chce się ożenić. Henryk jest rozdarty wewnętrznie, kolejne postaci są projekcją jego umysłu, a każda z nich reprezentuje różne postawy - Władzio jest całkowicie oddany i uległy, Ojciec to tradycjonalista, a Pijak namawia do buntu i zdrady. Celem głównego bohatera jest tytułowy ślub, choć z czasem i to wydarzenie, podobnie jak wszystko inne, nabiera nowego znaczenia...
W porównaniu do ,,Princess Ivony" ,,Ślub" bardziej mi się podobał. Scenografia była bardziej urozmaicona, występowało kilkunastu aktorów i działo się więcej, choć na początku miałam trudność ze zrozumieniem dramatu. Jak to z dziełami Gombrowicza bywa, zalecam przed spektaklem zapoznać się z oryginalnym tekstem, by mieć choćby ogólny zarys fabuły. W ,,Ślubie" poruszono wiele kwestii, np. próba znalezienia własnej drogi życiowej, pojęcie religii i Boga, moralność, wpływ człowieka na innego człowieka. Poza tym, jak pisał sam Gombrowicz, w ,,Ślubie" wszystko jest sztuczne, bohaterowie grają przed sobą, panuje fałsz, obłuda. Łatwo nie jest, lecz przedstawienie wypadło bardzo dobrze i jestem pełna uznania dla reżysera
i aktorów. Był to istny teatr absurdu. Ale prawdziwy.
Spektakl nie jest łatwy do opisania. To, co dzieje się na scenie, jest snem Henryka, głównego bohatera, który w rzeczywistości znajduje się na froncie w północnej Francji. Młodzieniec spotyka swojego przyjaciela Władzia, rodziców, Pijaka, Biskupa i Manię, z którą chce się ożenić. Henryk jest rozdarty wewnętrznie, kolejne postaci są projekcją jego umysłu, a każda z nich reprezentuje różne postawy - Władzio jest całkowicie oddany i uległy, Ojciec to tradycjonalista, a Pijak namawia do buntu i zdrady. Celem głównego bohatera jest tytułowy ślub, choć z czasem i to wydarzenie, podobnie jak wszystko inne, nabiera nowego znaczenia...
W porównaniu do ,,Princess Ivony" ,,Ślub" bardziej mi się podobał. Scenografia była bardziej urozmaicona, występowało kilkunastu aktorów i działo się więcej, choć na początku miałam trudność ze zrozumieniem dramatu. Jak to z dziełami Gombrowicza bywa, zalecam przed spektaklem zapoznać się z oryginalnym tekstem, by mieć choćby ogólny zarys fabuły. W ,,Ślubie" poruszono wiele kwestii, np. próba znalezienia własnej drogi życiowej, pojęcie religii i Boga, moralność, wpływ człowieka na innego człowieka. Poza tym, jak pisał sam Gombrowicz, w ,,Ślubie" wszystko jest sztuczne, bohaterowie grają przed sobą, panuje fałsz, obłuda. Łatwo nie jest, lecz przedstawienie wypadło bardzo dobrze i jestem pełna uznania dla reżysera
i aktorów. Był to istny teatr absurdu. Ale prawdziwy.


Komentarze
Prześlij komentarz